Archiwum 13 stycznia 2004


sty 13 2004 Tesknota za domem
Komentarze: 1

Mój cewnik nadal nie działał. Pewnego dnia dr Gołąbek przyszedł do mnie na Ortopedię z jakąś białą teczką zawierającą wszystkie potrzebne akcesoria aby go udrożnić. Niestety nie dało się już nic zrobić. Ciężka sprawa, dlatego że moje żyły były bardzo słabe. Często pękały, a na rekach siniak poganiał siniaka. Bardzo żle to wspominam, zwłaszcza, że musiałam wtedy stale dostawac dożylnie antybiotyki, więc wenflony były naprawdę niezbedne. Pamietam ,że jeden wenflon wytrzymywał bardzo krótko, dwa, gora trzy dni, a czasem nawet i nie. Pielegniarki zabierały mnie wówczas z całym łózkiem do gabinetu zabiegowego i próbowały sie wkłuć. Wiem , ze dla nich też nie bylo to czymś przyjemnym i często między sobą dyskutowały na ten temat czasami, gdy na rekach nie bylo już mozliwości probowały znależć jakąś żyłę na stopie lub szyi. Moja mama wstawała zawsze wtedy na korytarzu i płakała razem ze mną. Czasami trwało to nawet kilkadziesiąt minut zanim się udało. Po każdej takiej “podróży” do gabinetu zabiegowego wiedzialam ,że przynajmniej na kilka godzin ma spokój z igłami. Zapłakana i zmęczona wracałam na swoją salę i miałam dość wszystkiego. Jak widać wcale nie byłam taka silna psychicznie, jak niektorzy mnie postrzegali. Wlaśnie w takich momentach najbardziej tesknilam za domem, za normalnym zyciem bez kroplówek, lekarzy i calego tego szpitalnego hałasu. Nie wiem dlaczego, ale zawsze wtedy najbardziej zazdrościłam Ewie, mojej siostrze. Czepialam sie jej na rózne sposby, krzyczalam na nią, z żalem i płaczem mowiłam, że nawet nie zdaje sobie sprawy jak wiele posiada, ile mozliwości ma przed sobą. Zazdrościlam jej wszystkiego.....

monika_lebork : :