Najnowsze wpisy, strona 5


lut 16 2006 Bez tytułu
Komentarze: 1

Gdy włożono mnie do takiej jednej, bardzo sie przestraszyłam i ...rozpłakałam się.Razem ze mna wszedł tam jakiś lekarz.Kiedy zamknięto właz nastąpił straszny huk. Było tak głośno, że musiałam założyć na uszy słuchawki ochronne. Dostałam takze do popijania kubek wody, po to by przy zwiększającym się ciśnieniu atmosferycznym nie popękały mi bębenki w uszach. Ten hałas spowodowany był sprężaniem powietrza do 20 atmosfer, tak jakbyśmy znużali sie 20 metrów pod wodę.Trwało to jakieś 10 minut. Bardzo sie bałam i gdybym była tam sama chyba bym umarła ze strachu. Kiegy hałas ustał, założono mi na twarz maskę tlenowa i przez godzinę miałam wdychąć czysty chemicznie tlen. Z tym wdychaniem nie miałam większego problemu. W cołej komorze znajdowały sie kamery i mikrofony, dlatego mama, która stała na zewnatrz widziała mnie i mogła do mnie mówić.

 

monika_lebork : :
lut 16 2006 Bez tytułu
Komentarze: 1

Pojawiło sie nowe wyjście....KOMORY HIPERBARYCZNE. Wiem ,ze brzmi to conajmniej dziwnie, ale przyniosło nowe nadzieje na uratowanie mojej nogi.

Nie wiem ,czy będę umiała opisać to dostatecznie jasno. A więc... Okazało się ,ze w Gdynii znajduje się Instytut Medycyny Morskiej i Tropikalnej, w którym leczy sie wszelkiego rodzaju rany czystym chemicznie tlenem, który zabija bakterie beztlenowe.Pamiętam ,ze gdy przywieziono mnie tam poraz pierwszy doznałam szoku. Była to wielka hala, w której znajdowało sie kilka ogromnych stalowych komór ( swoim kształtem przypominały wielkie kapsuły podobne do tych z jajka niespodzianki) wielkości średniego pokoju.

monika_lebork : :
lut 15 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

Kolejna chemia........Jakoś nie przypominam sobie, by towarzyszyły jej jakieś szczególne zdarzenia.To był raczej standard- wymioty i spadek wyników.I tak sie to wszystko jakoś toczyło.Na szczęście mogłam wrócić na Sylwestra do domu.

Początek 2000 roku nie był najlepszy.Trzeba było cos postsnowić z nogą.Doktor Kolarz nadal zasypywał mnie pytaniami, czy nie mam już "dosyć" swojej nogi, a ja z uporem trwałam przy swoim. Być moze brak mojej zgody na amputacje bardziej motywował go do szukania nowych dróg wyjścia z tej sytuacji. Tłumaczyłam to sobie w ten sposób, że skoro do tej pory dałam radę to wszystko jakoś wytrzymać to teraz nie wypadałoby skapitulować. Inaczej cały dotychczasowy wysiłek byłby na darmo. A poza tym, znając siebie wiedziałam, ze jesli dojdzie do amputacji całe moje zycie legnie w gruzach.Wówczas utrata nogi oznaczała dla mnie koniec świata.Mojego świata.......

monika_lebork : :
lut 15 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

Powrót do domu okazał sie trudniejszy niż myślałam.Te trzy dni miały być regeneracja sił, a tymczasem pokazały mi jak bardzo mam dosyć tamtego miejsca i jak strasznie nie chcę tam wracać.Ale cóż...innego wyjscia nie było.Jedyne co mogłam zrobić to troche sobie popłakac.No więc płakałam pełna żalu.Z drugiej jednak strony miałam małą nadzieje, że moje powroty do domu będą teraz troche częstrze.

monika_lebork : :
sty 26 2006 Bez tytułu
Komentarze: 1

W domu było wspaniale, choć krótko, az szkoda mi było czasu na sen.Oczywiście od razu przyszli znajomi, sąsiedzi.Rozumiem, że każdy chciał zobaczyć jak wyglądam, jak bardzo wymęczyli mnie w tym  szpitalu.Wszystko wydawało mi sie takie nowe, choć był to mój własny dom.Nie mogłam nacieszyć sie choinką,swoim łóżkiem i tą normalną atmosferą.Gdy poraz piewrszy usiadłam na wózu, wcale nie było mi przykro, że jezem niepełnosprawna...najważniejsze było to, ze mogłam zmienić pozycję.Ten wózek był moja przepustka do świata.Mogłam przemieszczac sie po całym domu.Pamiętam jak wspaniale było siedzieć na środku pokoju i pić oranżadę, jak wspaniale było jeść przy stole i podziwiaż świat przez okno.

monika_lebork : :