Najnowsze wpisy, strona 2


mar 16 2006 Wiara w Boga
Komentarze: 2

Często bywa tak, ze wszelkie ludzkie tragedie, choroby i w ogóle problemy powodują ,ze ludzie oskarżają Pana Boga i pełni złości pytają  "Dlaczego?" ja tez nieraz pytałam. Próbowałam nawet obrazić sie na Boga, ale chyba nic mi z tego nie wyszło. Próbowałam się nie modlić, odsunąć się od Niego całkowicie, ale wtedy przychodziła pustka, zupełna nicość, brak nadziei. Z własnego doświadczenia wiem, ze w takich sytuacjach czułam się jeszcze gorzej. Wpadłam więc na inny sposób...Zaczełam pisać do NIEGO listy, często resztkami sił, leżąc zupełnie zapłakana i zrezygnowana. Mam gdzieś nawet taki zeszyt, w którym są wszystkie moje żale, prośby i podziękowania. Czasami prosiłam o naprawdę dziwne rzeczy: żeby moja żyła wytrzymała do zakończenia chemii, żeby opatrunek nie był tak bardzo bolesny, żebym rano miala dobre wyniki bo wtedy będę mogła pojechać na kilka dni do domu na przepustkę....Dużo tego było. Taka moja szpitalna codzienność. Myślę, że te listy były taka moją modlitwą. Dużo też pomagały mi rozmowy z księdzem, który codziennie przychodził na oddział i przynosił Komunię Św. Kiedy już miałam wózek i czułam się w miarę dobrze, zawsze o 15 zjeżdżałam z mamą ko kaplicy na Mszę Św, a kiedy nie mogłam mama jechała sama. Przychodziła później jakas taka odmieniona, silniejsza, radośniejsza. Czasamo opowiadała mi o czym była Ewangelia, a czym ks.Krzysiu mówił kazanie.

monika_lebork : :
mar 16 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

Oczywiście wcale nie było mi łatwo stanąć na nogi. Kręciło mi się w głowie, było mi gorąco i w ogóle brakowało mi siły, ale za to chęci miałam wielkie. Pamietam, że tego dnia na oddziale panowało wielkie poruszenie. Wszystkie dzieci powychodzły ze swoich sal by zobaczyć jak chodzę. Było niemałe widowisko: lekarze, pielęgniarki....Mama szła za mna z wózkiem inwalidzkim, jeśli np. zrobiło mi się słabo i chciałabym usiąść. Był nawet aparat fotograficzny, bo w końcu trzeba było tą ważną chwilę upamiętnić.Było wspaniale, choć nieco sie zmęczyłam. Oczywiście miałam całkowity zakaz chodzenia samodzielnie, bez opieki. Zbyt długo byłam unieruchomiona by "wypuszczać się" sama na wędrówkę. Dziś, kiedy minęło już 6 lat od tamtego wydarzenia mogę powiedzieć, że ten dzień był pierwszym dniem mojego nowego zycia, był jakby budzeniem sie do życia po prawie 7 miesiącach "złego snu", był początkiem świadomości, że już nigdy nie będę chodzić normalnie, tak jak inni zdrowi ludzie. Mimo to byłam bardzo szczęśliwa. Dziś ludzie bardzo często zaczepiają mnie na ulicy mówiąc, że kiedy widzą mnie jak tak "drepczę" to czują żal...Mówią, że jestem taka młoda i ciągle chodzę o tych okropnych kulach, czasem też pytają mnie ile to jeszcze potrwa...Ja jednak tylko sie uśmiecham i dziękuje Panu Bogu, że mogę chodzić i że jestem samodzielna. Czasami tylko chciałabym by inni trochę bardziej szanowali swoje zdrowie i umieli dostrzeć jak wielkim jest ono darem.

monika_lebork : :
mar 14 2006 Bez tytułu
Komentarze: 1

Cudownie bylo stawać sie coraz bardziej samodzielną....Po jakimś czasie opanowalam technike wchodzienia i schodzienia z wózka, jednak najbardziej nie moglam doczekac sie kiedy w końcu naucze się chodzić.To naprawde zadziwiające...Na codzień wlaściwie nie zwracamy uwagi na naszą samodzielność, na to, ze każdy z nas jest w stanie sam chodzić, ubrać się, pójść do toalety, jednak dla osoby, która spędzila w lóżku kilka miesięcy każda taka czynność jest niemalże świętem, budzeniem się do nowego życia i daje naprawdę dużo radości. Doskonale  pmietam dzień kiedy poraz pierwszy ubralam się zypelnie samodzielnie.Wprawdziew zajęlo mi to sporo czasu, ale bylam z siebie bardzo dumna, jednak najwspanialszym dniem byl dla mnie dzień kiedy przyszly do mnie na Onkologię panie rehabilitantki i powiedzialy, ze spróbujemy wstać....no i  po 7 MIESIĄCACH nareszcie wstalam z wóżka i stanęlam na wlasnych nogach !!!! Pamiętam ,że tego dnia zrobilam jakieś 10 kroków i cieszylam się jak dziecko. Panie rehabilitantki byly zdziwione. Mówily, że myślaly, ze po takim  czasie unieruchomienia uda mi sie ewentualnie trochę postać, a ja tymczasem zrobilam 10 PIĘKNYCH DLUGICH KROKÓW.

monika_lebork : :
mar 14 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

Ku zdziwieniu wszystkich noga zagoila sie pięknie. I jaki z tego wniosek? Z protezą musialo być coś nie tak, skoro rana nie chciala sie goić tylko w tym jednym miejscu, a po jej wyjęciu noga zagoila sie prawie natychmiast. Nie ma co juz tego rozpamietywać, w każdym razie potrzeba bylo tyle czasu i tyle bólu by tę sprawę wyjaśnić. Najważniejsze teraz bylo to by noga odpoczęla parę miesięcy a potem  dr Kolarz spróbuje wlożyc proteze na nowo. Przyznam szczerze, że trudno bylo mi to sobie wyobrazić. Zadawalam sobie pytanie: jak to, po takim czasie można tak po prostu rozkroic nogę i wsadzić brakujacą  kość, "zaszyć" i wszystko będzie dobrze? Dr Kolarz twierdzil, ze można i to mi wystarczylo. Próbowalam nie zastanawiac się nad tym bo i tak niewiele bym wymyślila.

monika_lebork : :
mar 14 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

Mniej wiecej parę dni po operacji dr Goląbek powiedzial mi, ze postanowil dalozyć mi jeszcze jedną chemię i w ten sposób czekaly mnie jeszcze dwie. Troche sie zalamalam, bo przeciez byla mowa juz tylko o jednej. Mówil, ze to tak na wszelki wypadek, zwlaszcza, ze z powodu nogi mialam zbyt duze przerwy między chemiami.(Nawet wlosy zaczęly mi ju ż odrastać). W sumie zadna róznica...jednak dla mnie byla to wielka różnica. Tak się cieszylam ,ze niedlugo to wszystko sie skańczy, a tu taka niespodzianka. Bylo mi bardzo ciężko pogodzić sie z tą myślą. W dodatku moje żyly byly juz na wykomnczeniu, a z drugiej strony wszyscy mówili, ze nie opaca sie zakladać nowego cewnika (wkucia centralnego do żyly glównej, gdzie moglabym dostawac kroplówki) tylko na te dwie chemie.Lączyloby się to z kolejnym zabiegiem pod narkozą...Wszystko wiec wskazywalo na to, ze będę musiala przemęczyć się jakoś na na żylach obwodowych. Jedyne, co jakoś trzymalo mnie jeszcze jakoś przy nadziei bylo  to, ze dr Kolarz powiedzial, ze jak tylko noga zagoi sie po opreacji to bede mogla próbować nauczyć sie chodzić.  

monika_lebork : :