Archiwum 04 listopada 2003


lis 04 2003 Moja walka z rakiem- wspomnienia Moniki
Komentarze: 7

"Bóg nie dopuścił żadnego bólu , któremu nie stanęłaby na przeszkodzie zwycięska radość."

Jean Paul Sartre

Ludzie często nie potrafią dostrzec piękna, które otacza ich dookoła. Rzadko  zdają sobie  sprawę  z tego, jak wiele dobrego dzieje się  w ich życiu, dopóki nie spotka ich coś  strasznego, smutnego, co  zwane jest  zazwyczaj prawdziwa tragedią.

Mam na imię  Monika, lat 20 i jestem  całkiem  zwyczajną  osobą, taka jak miliony na tym świecie. Prawie przez całe  swoje życie starałam się  być niezauważalna, całkowicie niewidoczna, zupełnie tak, jakby  ktoś taki jak ja w ogóle nie istniał. Być może działo się tak  dlatego, iż  w wieku niespełna 5 lat umarł mój tata. Dziś  właściwie odejście jego nie wzbudza we mnie większych reakcji, pewnie dlatego, ze  człowiek ten jest mi całkowicie nieznany. Praktycznie go nie pamiętam, szczerze mówiąc, myśl o  posiadaniu ojca jest mi obca, nawet nie potrafię wyobrazić sobie jak to  jest go mieć. W moim życiu  zawsze była  tylko mama, która zastępowała mi i mojej siostrze oboje rodziców jednocześnie. Przyznam szczerze, że wiele razy zastanawiałam się  jak wygląda życie w normalnej, pełnej rodzinie, w której  jest mama i tata, ale jakoś nie umiem  wyobrazić  sobie  w niej siebie.

Gdy miałam 15 lat, zachorowałam na nowotwór kości- zwany OSTEO SA ( czasem żartowałam sobie SA- Spółka Akcyjna). Choroba ta dopadła mnie  w 1998 roku, kiedy to światowa medycyna była już  na dość dużym poziomie. W mojej prawej nodze na wysokości kolana  pojawił się  4- centymetrowy guz. Choć byłam już "dość dużą" dziewczynką, nie miałam  zielonego pojęcia co właściwie może oznaczać to tajemnicze słowo "guz". Myślałam: Krwiak? A może chodzi o takiego guza, kiedy to  niezdarnie potkniesz się  i uderzysz w głowę? Niestety tamto wyobrażenie nie miało niczego wspólnego z rzeczywistością. Moja rzeczywistością.................

 

monika_lebork : :