Archiwum 24 lutego 2005


lut 24 2005 Bez tytułu
Komentarze: 0

Mniej więcej w tym samym czasie doszły mnie słuchy,ze moja klasa chciałaby mnie odwiedzić w szpitalu. Byłam zaskoczona. Moze to głupie, ale chyba troche sie tego obawiałam. Po pierwsze byłam łysa, po drugie w gipsie, no i w dodatku całkowicie uzalezniona od pomocy innych. Pamietam,że bardzo przezywałam ten dzień. Praktycznie nie wiedziałam o czym z nimi rozmawiać. Każdy podjęty temat wydawał mi się wówczas bezsensowny. Nie wiedziałam, czy mówić o szkole, czy o chorobie, nie wiedziałam nawet w jakim stopniu zostali oni uświadomieni na co właściwie jestem chora.Uprzedziłam panie pielęgniarki,że będę miała dość liczną grupę gości, tak, by pozwoliły wejść wszystkim na salę.Chciałam wyglądać jak najlepiej, tzn. na tyle dobrze, by nie wzbudzać w nich współczucia. Pamietam, że długo nie mogłam zdecydowac się jaką chustkę założyc na głowę. Byłam bardzo blada i z tym też trzeba było cos zrobić. Tego dnia dużo osób zaangażowało sie w to, by całe spotkanie wypadło jak najlepiej...

monika_lebork : :
lut 24 2005 Co ze szkołą?
Komentarze: 4

No właśnie...Był juz koniec listopada, a ja praktycznie nie miałam jeszcze żadnych lekcji. Na poczatku września mamie udało się, za pośrednictrwm Poradni Psychologiczno- Pedagogicznej, indywidualny tok nauczania, jednak w tym wypadku narazie nie wchodziło ono w grę, gdyz od kilku miesięcy byłam w szpitalu. Tzw.indywidualne nauczanie polega na tym ,że odbywa sie ono w domu, nauczyciele przychodza do ucznia i prowadza z nim normalne zajecia dydaktyczne. Wprawdzie nauczyciele szpitalni odwiedzali mnie dość regularnie, jednak ja nie zawsze byłam w stanie uczestniczyc w zajęciach. Wiedziałam ,ze czas leci, że mam już i tak duże zaległości w nauce, a w dodatku nic nie wskazywało na to, że w najbliższym czasie moja sytuacja sie poprawi, dlatego wspólnie z mamą zdecydowałyśmy, że ten rok sobie odpuszczę. Po prostu od wrzesnia jeszcze raz zacznę naukę w drugiej klasie. Myślę, że było to najlepsze rozwiązanie. Nie było sensu ciągnąć tego na siłę, skoro wiedziałam,ze i tak będę miała duże braki. Być może jakoś udałoby sie zaliczyć ten rok, jednak myślę, ze nie byłoby to w porządku. Tak więc zrobiłam to trochę też dla własnego wewnętrznego spokoju i uważam,ze była to trafna decyzja.

monika_lebork : :
lut 24 2005 Niepewność
Komentarze: 2

       Czas mijał i każdy dzień był pełen niepewności.Wszyscy zadawali sobie pytanie czy tym razem zabieg sie powiódł i czy rana w końcu sie zagoi.Doktor Kolarz był pełen nadziei, ja z kolei bałam się...Próbowałam jakoś tłumaczyć sobie, że chyba lepiej nie oczekiwać zbyt wiele i potem mile się rozczarować, niż kolejny raz sie zawieść.W tym wypadku sądziłam, że najlepiej będzie jeśli przygotuję się na najgorsze, choć w głębi duszy chciałam wierzyć, że nawet jeśli się nie uda, to dr Kolarz wymyśli jakieś inne wyjście z tej sytuacji, że nie pozwoli tak po prostu amputować mi nogi.Wtedy juz sama myśl o amputacji była dla mnie końcem świata.Wprawdzie widziałam jak Tadziu sobie świetnie radzi, jednak znając siebie wiem, że ja nigdy nie potrafiłabym przyjąć tego faktu tak dzielnie jak on.Nie wiedziałam wówczas, że jeszcze wielokrotnie przyjdzie mi zmierzyć sie z ta decyzją....

 

     Trzy tygodnie w "kozakach" minęły mi dość szybko.Dla kogoś, kto kilka miesięcy spędził w łóżku kolejne tygodnie nie robiły większej różnicy.Na własnym przykładzie wiem,ze można sie do tego przyzwyczaić.Nawet leżąc w łóżku można jakoś zorganizować sobie dzień, urozmaicić go, oczywiście pod warunkiem, że nie boli.Z drugiej strony bywały i takie dni, kiedy nie miałam na nic ochoty.Nie chciałam nikogo widzieć, z nikim rozmawiać, nawet z mamą.Po prostu potrzebowałam, by wszyscy zostawili mnie w spokoju, by najzwyczajniej w świecie dali mi się wypłakać.Przy mamie trudno było płakać.Starałam sie tego unikać, bo wiedziałam, że wtedy czuła się jeszcze bardziej bezradna.W dodatku leżałam akurat na takiej sali, na której ciągle było pełno ludzi.Łóżka były prawie zawsze zajęte, ciagle kręcili się tam jacyś odwiedzający, nauczyciele, pielęgniarki, więc praktycznie nigdy nie zostawałam sama.Myślę,że człowiek potrzebuje czasem samotności, potrzebuje pobyć tylko sam ze sobą, tylko we własnym towarzystwie i tego właśnie na tamten moment brakowało mi najbardziej.

monika_lebork : :