Rozmowy o śmierci
Komentarze: 0
Włąściwienigdy takich rozmów nie było. Wszystkie wieksze dzieci na oddziale onkologii doskonale wiedziały co to za choroba, ale nikt z nas nigdy nie rozmawiał na ten temat. Wszyscy żylismy dana chwilą....chwilą chemii, spadków wyników, operacji jesli takie sie zdarzały. Trzeba było jakoś trwac, a nie zbytnio zastanawiać się nad tym wszystkim. Zapewne nasi rodzice robili to nieustannie, ale my próbowaliśmy zorganizować sobie życie na oddziale tak, by przypominało ono jakąś normalność. Gdy rozmawialiśmy o przyszłości to tylko w kategoriach pozytywnych typu: czy po operacji chłopcy będą mogli grać w piłkę, jakiego koloru włosy nam odrosną, na jakie studia się wybierzemy w przyszłości...itd.Zdarzało się ,ze planowaliśmy nawet wspólne podróże. Temat śmierci nigdy sie nie pojawiał. Najgorzej było, gdy zmarł ktoś na oddziale. Wtedy zapadała cisza. Wszyscy wiedzieli co się stało, ale prawie nikt o tym nie gadał. Pamiętam ,ze była taka sala na końcu korytarza, gdzie zazwyczaj leżały osoby w bardzo ciężkim stanie.Była to separatka z osobną łazienką. To miejsce budziło w nas postrach. Każdy bronił się przed nim jak tylko mógł.Nikt nie chciał tam leżeć, chyba że te dzieci które były nowe i jeszcze nie zdążyły poznać do czego ona tak naprawdę służy.
Dodaj komentarz