Niepewność
Komentarze: 2
Czas mijał i każdy dzień był pełen niepewności.Wszyscy zadawali sobie pytanie czy tym razem zabieg sie powiódł i czy rana w końcu sie zagoi.Doktor Kolarz był pełen nadziei, ja z kolei bałam się...Próbowałam jakoś tłumaczyć sobie, że chyba lepiej nie oczekiwać zbyt wiele i potem mile się rozczarować, niż kolejny raz sie zawieść.W tym wypadku sądziłam, że najlepiej będzie jeśli przygotuję się na najgorsze, choć w głębi duszy chciałam wierzyć, że nawet jeśli się nie uda, to dr Kolarz wymyśli jakieś inne wyjście z tej sytuacji, że nie pozwoli tak po prostu amputować mi nogi.Wtedy juz sama myśl o amputacji była dla mnie końcem świata.Wprawdzie widziałam jak Tadziu sobie świetnie radzi, jednak znając siebie wiem, że ja nigdy nie potrafiłabym przyjąć tego faktu tak dzielnie jak on.Nie wiedziałam wówczas, że jeszcze wielokrotnie przyjdzie mi zmierzyć sie z ta decyzją....
Trzy tygodnie w "kozakach" minęły mi dość szybko.Dla kogoś, kto kilka miesięcy spędził w łóżku kolejne tygodnie nie robiły większej różnicy.Na własnym przykładzie wiem,ze można sie do tego przyzwyczaić.Nawet leżąc w łóżku można jakoś zorganizować sobie dzień, urozmaicić go, oczywiście pod warunkiem, że nie boli.Z drugiej strony bywały i takie dni, kiedy nie miałam na nic ochoty.Nie chciałam nikogo widzieć, z nikim rozmawiać, nawet z mamą.Po prostu potrzebowałam, by wszyscy zostawili mnie w spokoju, by najzwyczajniej w świecie dali mi się wypłakać.Przy mamie trudno było płakać.Starałam sie tego unikać, bo wiedziałam, że wtedy czuła się jeszcze bardziej bezradna.W dodatku leżałam akurat na takiej sali, na której ciągle było pełno ludzi.Łóżka były prawie zawsze zajęte, ciagle kręcili się tam jacyś odwiedzający, nauczyciele, pielęgniarki, więc praktycznie nigdy nie zostawałam sama.Myślę,że człowiek potrzebuje czasem samotności, potrzebuje pobyć tylko sam ze sobą, tylko we własnym towarzystwie i tego właśnie na tamten moment brakowało mi najbardziej.
Dodaj komentarz