lis 19 2003

Endoproteza


Komentarze: 2

Operację zaplanowano na 17 września 1999r. Bardzo się bałam zwłaszcza, że nawet nie potrafiłam wyobrazić sobie na czym właściwie miałaby ona polegać. Samo pojęcie “endoproteza” niewiele mi mówilo. Wiedziałam tylko, że jest to kawałek metalu, robiony na wymiar (zupełnie jak u krawca – tylko bez przymiarki) i że zostanie sprowadzony z Irlandii. Guz (Heniek) w spory, choć mniejszy niż na poczatku (13cm). Był to znak, że chemia działała, jednak w mniemaniu onkologów nie były to jeszcze dość zadowalające efekty, ale już przy tych wymiarach kwalifikowałam sie do zabiegu. Termin zabiegu, choć już wyznaczony pozostawał wciąż pod znakiem zapytania i dlatego, że rana po biopsji nadal nie chciała sie zagoić i ortopedzi obawiali sie , czy można w tej sytuacji operować.


Tydzień przed operacją zostałam przeniesiona z Onkologii Dziecięcej na Ortopedię. Pewnego dnia lekarz, który miał mnie operować, dr Kolarz zgodził sie pokazać mi jakąś mądrą książkę, w której widział obrazek owego cuda, które bądź co bądź, za kilka dni miało sie znaleźć w mojej nodze. Niestety niewiele mi on wyjaśnił, gdyż zobaczylam jedynie dziwny układ metalowych prętów z licznymi śrubami. Przyznam szczerze, że jeszcze bardziej sie przestraszyłam. W dodatku dowiedzialam się , że oprócz guza, kość ulegla też złamaniu. To wyjaśnialo dlaczego noga tak bardzo bolała. Dodatkowym stresem była pewna tajemnicza kartka....
zobacz stronę: http://www.faktymlodych.republika.pl  (Fakty Mlodych- lęborski serwis mlodziezowy)

 

monika_lebork : :
09 grudnia 2003, 12:39
ja tez nie wiem teraz co napisac...nie bylam nigdy w takiej sytuacji i mam nadzieje, ze nie ebde musiala byc...przyko mi:(
Ewa- siostra Moniki
20 listopada 2003, 09:32
Obraz jaki ukazano Monice w dużym stponiu odbiegał od rzeczywistościJa wiedziałam,że ta operacja wiąże się z amputacją jej nogi i kiedy rozmawiałyśmy sobie w szpitalu na ten temat,nigdy nie dawałam po sobie poznać.że sytuacja w której ona się teraz znajduje jest naprawde beznadziejna.Mogłam z nią rozmawiać o modzie,pieniądzach,szkole lecz trudno było mi mówić o zbliżającym się zabiegu,bo od płaczu bolało mnie aż gardło,a cały czas musiałam udawać.że jes Ok.Kiedy zabrano ją już na ortopedię zdenerwowanie w domu sięgnęło zenitu.Nerwy zjadały nie tylko mamę i mnie,ale nawet sąsiedzi nie za bardzo wiedzieli, jak mają się odnaleść.Monika w szpitalu była z mamą,Tadziem,Gołebiem, a ja siedziałam sama z tym wszystkim w domu i musiałam nadrabiać w szkole miną i humorem,aby tylko nie płakać.Jak strasznie chciałam jej wtedy pomóc ale nie miałam żadnych możliwości,mogłam sie tylko modlić. Ewa- siostra Moniki

Dodaj komentarz