Bez tytułu
Komentarze: 0
Oczywiście wcale nie było mi łatwo stanąć na nogi. Kręciło mi się w głowie, było mi gorąco i w ogóle brakowało mi siły, ale za to chęci miałam wielkie. Pamietam, że tego dnia na oddziale panowało wielkie poruszenie. Wszystkie dzieci powychodzły ze swoich sal by zobaczyć jak chodzę. Było niemałe widowisko: lekarze, pielęgniarki....Mama szła za mna z wózkiem inwalidzkim, jeśli np. zrobiło mi się słabo i chciałabym usiąść. Był nawet aparat fotograficzny, bo w końcu trzeba było tą ważną chwilę upamiętnić.Było wspaniale, choć nieco sie zmęczyłam. Oczywiście miałam całkowity zakaz chodzenia samodzielnie, bez opieki. Zbyt długo byłam unieruchomiona by "wypuszczać się" sama na wędrówkę. Dziś, kiedy minęło już 6 lat od tamtego wydarzenia mogę powiedzieć, że ten dzień był pierwszym dniem mojego nowego zycia, był jakby budzeniem sie do życia po prawie 7 miesiącach "złego snu", był początkiem świadomości, że już nigdy nie będę chodzić normalnie, tak jak inni zdrowi ludzie. Mimo to byłam bardzo szczęśliwa. Dziś ludzie bardzo często zaczepiają mnie na ulicy mówiąc, że kiedy widzą mnie jak tak "drepczę" to czują żal...Mówią, że jestem taka młoda i ciągle chodzę o tych okropnych kulach, czasem też pytają mnie ile to jeszcze potrwa...Ja jednak tylko sie uśmiecham i dziękuje Panu Bogu, że mogę chodzić i że jestem samodzielna. Czasami tylko chciałabym by inni trochę bardziej szanowali swoje zdrowie i umieli dostrzeć jak wielkim jest ono darem.
Dodaj komentarz