lut 16 2006

Bez tytułu


Komentarze: 0

Po godzinie nastapiło cos w rodzaju wynurzania- dekompresji. Nagle zrobiło sie bardzo zimno, aż widoczna była para w wydychanym powietrzu. Po jakiś 5 minutach był juz koniec "seansu" i właz został otworzony. Nareszcie mogłam stamtad wyjść, a właściwie wysunięto mnie na noszach. Komora, w której byłam była 3 osobowa, a oprócz niej znajdowała sie tam jeszcze jedna podobna przeznaczona dla sześciu osób.

O ile mi wiadomo jest to jedyny taki instytut w Polsce. Leczone są tam rożne przypadki niegojących sie ran, gangren, a takze zatruć czadem i inne zchorzenia. Trafiaja tam pacjęci z całego kraju, często dowożeni helikopterami medycznymi.To,ze tam trafiłam było zasługa dr Kolarza. Było to chyba jedno z najdziwniejszych doswiadczeń mojego dotychczasowego życia.Od tego momentu "seanse" miały miejsce codziennie.Codzień, przez ponad miesiąc jeździłam karetkami ze Szpitala Wojewódzkiego  do Gdynii Redłowa do Instytutu.Mama jeździła razem ze mną.

monika_lebork : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz