Archiwum styczeń 2004


sty 23 2004 Sens leczenia czy odejscie TAM?
Komentarze: 0

"Bóg nie dopuścił żadnego bólu , któremu nie stanęłaby na przeszkodzie zwycięska radość."

Bywały chwile, w których myślałam, że całe leczenie jest zwyczajnie bezsensu i chyba wszystkim raz na zawsze oddałabym prawdziwa przysługę odchodząc TAM. I mamie, która każdego dnia opadała z sił spędzając połowę życia  w kolejkach jadąc do mnie, aby opiekować się mną i Ewie, która zapewne słysząc moje wyrzuty sama obwiniała się  o wiele spraw, i wszystkim innym na których choroba ta miała wpływ. Często sama sobie zadawałam pytanie: jak to jest na tym świecie, że jeden ma wszystko podczas gdy drugi nie ma właściwie nic. Ewa w takich momentach siedziała przy moim łóżku i płacząc głaskała mnie po moich posiniaczonych i obolałych rękach.

 

W szpitalu był jeszcze ktoś, kto pomógł mi przejść przez to wszystko. Bardzo wiele zawdzięczam tej osobie. Była nią pani psycholog. Miała na imię Edyta i poświęcała mi naprawdę wiele czasu. Każdego dnia przychodziła do mnie na Ortopedię i przynosiła wszystkie najświeższe wieści z Onkologii, wieści dotyczące Tadzia i innych pacjentów. Zawsze bardzo wyczekiwałam jej przyjścia. Miała w sobie tyle ciepła i radości, a przy tym była nieco unormowana. Świetnie się dogadywałyśmy. To nie były takie zwykłe spotkania pacjentki z psychologiem. Wszystko raczej odbywało się na zasadzie kompleksowej rozmowy.   

 

                     Mój pobyt na ortopedii stawał się niebezpiecznie długi. Musiałam niebawem wrócić na chemię.  Zniosłam ją w miarę. Fajne było to, że nareszcie mogłam więcej czasu spędzać z Tadziem i p. Edytą. Jeśli chodzi o Tadzia, to mniej więcej w tym samym czasie zdarzyła się  pewna smutna sytuacja. Jak już wcześniej pisałam, jego choroba była bardzo podobna do mojej: ta sama lokalizacja, podobne rozpoznanie, zbliżony tok leczenia. Miesiąc po operacji, podczas której założono mi endoprotezę, miał odbyć się jego zabieg. Z tego, co wiem obie protezy sprowadzone były z Irlandii w tym samym czasie, jednak proteza dla niego nie była do końca skompletowana (brakowało jakiejś części). Kilka tygodni przed operacją stało się cos dziwnego- jego guz zaczął niespodziewanie rosnąć. I to dość szybko. Było to bardzo niebezpieczne i lekarze po kilku konsultacjach zadecydowali, że niestety nie było czasu czekać  na brakującą  część. Pamiętam ,ze dr Kolan był wtedy bardzo nerwowy. Starał się jak mógł, wydzwaniał do różnych firm ortopedycznych, próbował w jakiś sposób przyspieszyć przesyłkę z Irlandii. Niestety nie udało się. Zaczęły się rozmowy o amputacji…Jak on to przyjął? Hmmm…….. Na początku, gdy mi o tym powiedział , myślałam, ze to kawał (lubił stroić sobie żarty nawet z tak poważnych spraw), jednak później zrozumiałam, ze jest całkiem poważny.

odwiedź Fakty Młodych: http://www.faktymlodych.republika.pl

Lęborskie Fakty: http://www.leborskiefakty.republika.pl

 

monika_lebork : :
sty 13 2004 Tesknota za domem
Komentarze: 1

Mój cewnik nadal nie działał. Pewnego dnia dr Gołąbek przyszedł do mnie na Ortopedię z jakąś białą teczką zawierającą wszystkie potrzebne akcesoria aby go udrożnić. Niestety nie dało się już nic zrobić. Ciężka sprawa, dlatego że moje żyły były bardzo słabe. Często pękały, a na rekach siniak poganiał siniaka. Bardzo żle to wspominam, zwłaszcza, że musiałam wtedy stale dostawac dożylnie antybiotyki, więc wenflony były naprawdę niezbedne. Pamietam ,że jeden wenflon wytrzymywał bardzo krótko, dwa, gora trzy dni, a czasem nawet i nie. Pielegniarki zabierały mnie wówczas z całym łózkiem do gabinetu zabiegowego i próbowały sie wkłuć. Wiem , ze dla nich też nie bylo to czymś przyjemnym i często między sobą dyskutowały na ten temat czasami, gdy na rekach nie bylo już mozliwości probowały znależć jakąś żyłę na stopie lub szyi. Moja mama wstawała zawsze wtedy na korytarzu i płakała razem ze mną. Czasami trwało to nawet kilkadziesiąt minut zanim się udało. Po każdej takiej “podróży” do gabinetu zabiegowego wiedzialam ,że przynajmniej na kilka godzin ma spokój z igłami. Zapłakana i zmęczona wracałam na swoją salę i miałam dość wszystkiego. Jak widać wcale nie byłam taka silna psychicznie, jak niektorzy mnie postrzegali. Wlaśnie w takich momentach najbardziej tesknilam za domem, za normalnym zyciem bez kroplówek, lekarzy i calego tego szpitalnego hałasu. Nie wiem dlaczego, ale zawsze wtedy najbardziej zazdrościłam Ewie, mojej siostrze. Czepialam sie jej na rózne sposby, krzyczalam na nią, z żalem i płaczem mowiłam, że nawet nie zdaje sobie sprawy jak wiele posiada, ile mozliwości ma przed sobą. Zazdrościlam jej wszystkiego.....

monika_lebork : :
sty 09 2004 Przerwy miedzy chemiami.
Komentarze: 0

"Bóg nie dopuścił żadnego bólu , któremu nie stanęłaby na przeszkodzie zwycięska radość."
Po trzech tygodniach poddano mnie kolejnej operacji, która miała na celu oczyścić ranę i skleić jej brzegi. Założono mi wtedy jakieś śmieszne długie szwy (nazywałam je wąsami), które lekarz podczas każdego opatrunku dociskał (wyglądało to podobnie do wiązania sznurówek od butów, w dodatku były niebieskie). Początkowo wszystko szło dobrze. Brzegi rany złączyły się, pojawiły się nawet pierwsze drobne strupki (cóż to była za radość!!!!), jednak po kilku dniach strupki odpadły i metal był znowu widoczny.

 

Zabieg powtórzono . Każda kolejna operacja wpływała na mnie coraz gorzej. Po narkozie bardzo wymiotowałam. Miałam już dość szpitala i wszystkich dookoła.  

Dr Gołąbek trochę martwił się tak długą przerwą miedzy chemiami,  nawet włosy zaczęły mi odrastać. Wygladały dość śmiesznie. najpierw pojawił sie biały meszek, potem stal sie siwy.Na szczęście po czasie zczerniał. Moje kolezanki z oddziału na samym początku leczenia poinformowały mnie, ze często odrastające włosy są zupełnie inne od tych, ktore wypadły. Czasem nawet zmieniaja kolor. Przyznam szczerze ,że  troche obawiałam się, że będę blondynką. jednak po kilku tygodniach moja glowa wyglądała jakby pokryta byla włosiem podobnym do szczotki do butów: czarnym i sterczacym, z tym, że w dotyku bardzo miękkim.

Zobacz: http://www.faktymlodych.republika.pl  (Fakty Młodych)

http://www.leborskiefakty.republika.pl  (Lęborskie Fakty)

monika_lebork : :
sty 06 2004 Co przyniesie kolejny dzień?
Komentarze: 4

 

"Bóg nie dopuścił żadnego bólu , któremu nie stanęłaby na przeszkodzie zwycięska radość."

Jean Paul SartreRozpoczęła się walka o nogę....Rana krwawiła, nie chciała sie zagoić. Nie pomagały żadne antybiotyki. Dopiero po dziesieciu dniach zostałam przeniesiona z sali pooperacyjnej na zwykłą. Myslałam wtedy, że to najgorsze mam już za sobą, że teraz będzie juz tylko lepiej. Niedlugo wrócę na kolejną chemię, potem nastepną i nastepną...aż dobrniemy nareszcie do końca leczenia. Niestety rzeczywistość była inna. Doktor Kolarz, każdego dnia podczas zmiany opatrunku był coraz bardziej bezradny. Doszło do tego, że rana byla na tyle otwarta, że moglam zobaczyc protezę (błyszczała niesamowicie!). Pamietam, że zadawałam mu wtedy tylko jedno pytanie: “Czy jest gorzej?" I za każdym razem słyszalam: “Nie, jest tak samo”.
zobacz: http://www.faktymlodych.republika.pl  (Fakty Modych)

Lęborskie Fakty http://www.leborskiefakty.republika.pl


 


monika_lebork : :